poniedziałek, 26 maja 2014

Islamofobia - psychiczna choroba

Islamofobia to ciężka inkwizycyjna choroba psychiczna 


Islamofobia – antyspołeczne uprzedzenie i dyskryminacja w stosunku do islamu i muzułmanów. Pojęcie odnosi się do wszelkich przejawów dyskryminacji i rozpowszechniania nienawiści. Określenie "islamofobia" pochodzi od słów: nazwy islam i greckiego słowa phóbos (gr.φόβος) – strach. Termin ten używany był już w latach 80. XX wieku. W 1997 roku brytyjski think tank Runnymede Trust określił islamofobię jako "strach i nienawiść wobec islamu i wynikające z nich strach i wrogość wobec muzułmanów", zaznaczając, że przejawem islamofobii jest także dyskryminacja ekonomiczna, społeczna i socjalna wobec wyznawców religii islamu. Islamofobią wedle definicji powstałej w 1996 roku powinniśmy nazywać nieuzasadnioną wrogość wobec islamu, która stanowi podstawę do strachu oraz niechęci wobec wszystkich lub większości muzułmanów. Owa nieuzasadniona wrogość wiąże się często z postrzeganiem muzułmanów jako religijnych fanatyków ze skłonnościami do stosowania przemocy wobec niemuzułmanów (innowierców) oraz odrzucających takie wartości jak tolerancja, równość i demokracja. 

Stop islamofobii
Domniemana przemoc w islamie niczym nie różni się od aktów przemocy popełnianych od zarania dziejów przez inne grupy religijne, w tym chrześcijaństwo, chociaż nigdy nie przybrała takich rozmiarów jak katolicka inkwizycja. Nieraz przemoc taka była wspomniana w ich świętych pismach, jak na przykład w przypadku żydów i chrześcijan. Za każdym razem, kiedy ktoś zarzuca „Koranowi” i muzułmanom czy też historycznie potwierdzonym słowom i czynom Świętego Proroka Muhammada i jego towarzyszom przemoc i nietolerancję, może pojawić się kontrargument: a co z historycznymi zbrodniami hebrajczyków odnotowanymi w ich świętych pismach (Starym Testamencie), co z cyklem brutalnych zbrodni, które chrześcijanie popełnili w imię swojej wiary wobec innych chrześcijan i nie tylko, od początku, już wobec Ananiasz i Safiry w Dziejach Apostolskich? Historia potwierdza, że krucjaty chrześcijańskie na Ziemię Świętą, na Jerozolimę, były krwawe i okrutne, służyły masowemu rzeźniczemu mordowaniu zarówno muzułmanów jak i żydów (judaistów). Po przekroczeniu murów Jerozolimy w 1099, krzyżowcy chrześcijańscy, katolicy, na oślep wymordowali niemalże wszystkich mieszkańców Świętego Miasta. Według średniowiecznej kroniki Gesta Danorum ‘pogrom był tak wielki, iż nasi brodzili w krwi aż do kostek.’ Co więcej, w 1204 roku podczas grabieży Konstantynopola krzyżowcy zabijali innych chrześcijan, swoich prawosławnych braci w wierze. 

Sam islam wewnątrz siebie nie jest jednorodny, sunnici generalnie nie lubią szyitów z wzajemnością, podobnie jak katolicy protestantów i wypisują sobie treści podobne jak adwentyści katolikom, a katolicy prawosławiu czy innym tak zwanym braciom odłączonym, kacerzom, odstępcom, sekciarzom. Ahmadiyya nie ma lekko w państwach muzułmańskich, chociaż jest z gruntu muzułmańską doktryną religijną i duchową. Szyita nie ma życia wśród sunnitów ani sunnita wśród szyitów. Stronnictw w islamie jest całkiem dużo, podobnie jak rozmaitych nurtów w chrześcijaństwie. Można rywalizację pomiędzy szyitami a sunnitami porównać do przepychanek i wojen chrześcijańskich pomiędzy prawosławiem i katolicyzmem lub protestantyzmem a katolicyzmem. Sunnici, można tak powiedzieć, są islamofobami wobec szyitów, alawitów czy sufich, szyici wobec islamu ahmadija i innych stronnictw szyickich, zatem nie dziwi, że pomiędzy sektami chrześcijańskimi, a muzułmańskimi także dochodzi do awersji i wzajemnych fobii. Wedle sufich natura zwykłych, przeciętnych ludzi jest w dużym stopniu fobiczna, oparta na lękach, które z natury są irracjonalne, ślepe i trudne do kontrolowania. 


Islamofobia to rzecz o rasizmie, dyskryminacji i fanatyzmie, islamofobia pokazuje efekty działania amerykańskich i europejskich mediów chadeckich zwalczających złośliwie konkurencję religijną. Do grona islamofobów należy zwyrodniały terrorysta ludobójca Anders Breivik, który w 2011 roku zastrzelił w Norwegii kilkadziesiąt osób. Grupa nienawiści łączy skrajnie prawicowych aktywistów, którzy organizują działania przeciwko wszystkim muzułmanom czyli w istocie przeciwko ludziom wierzącym w Boga zamiast prawicowej wiary w palestyńską żydówkę Maryję i w palestyńskiego żyda Jezusa. Pojęcie islamofobii najczęściej kojarzy się z wszelkimi postawami i działaniami antymuzułmańskimi i może się wydawać, iż towarzyszy nam już od wielu lat. Jednakże termin ten w nauce o fobiach pojawił się dopiero pod koniec lat 80-tych XX wieku, by po raz pierwszy zostać naukowo dookreślony w roku 1997 przez Runnymede Trust – brytyjską organizację pozarządową zajmującą się ochroną praw mniejszości i związanych z nią lekarzy psychiatrów oraz psychologów. Z etymologicznego punktu widzenia islamofobia oznacza irracjonalny (pozbawiony podstaw) lęk, strach lub awersję do islamu. Fobia może także mieć charakter reaktywny, incydentalny, a zatem strach nie musi mieć postaci wyłącznie irracjonalnego lęków czy zespołu lękowego. 

W raporcie wspomnianego wyżej Runnymede Trust z badań przeprowadzonych w 1996 roku znajduje się specyfikacja terminu islamofobia, która stała się podstawą do konstruowania wszelkich definicji, które pojawiły się później. Zgodnie z nią islamofobią powinniśmy nazywać nieuzasadnioną wrogość wobec islamu, która stanowi podstawę do strachu oraz niechęci wobec wszystkich lub większości muzułmanów. Owa nieuzasadniona wrogość wiąże się często z postrzeganiem muzułmanów jako religijnych fanatyków ze skłonnościami do stosowania przemocy wobec niemuzułmanów (innowierców) oraz odrzucających takie wartości jak tolerancja, równość i demokracja. Amerykański pisarz, Stephen Schwartz buduje podobną definicję (którą ugruntowały między innymi wydarzenia z dnia 11 września 2001) określając islamofobię jako potępienie całości „świata islamu” jako ekstremistycznego, niedostrzeganie umiarkowanej większości muzułmanów, oraz uważanie islamu za „problem” świata zachodniego, który należy w jakiś sposób „rozwiązać”. 

Obecną od końca lat 80-tych XX wieku w zachodniej Europie formę islamofobii za „religiofobię” uważa Vincent Geisser, twierdząc, iż nie da się jej sprowadzić do  postaw antyarabskich (Arab śmierdzi, etc), z jakimi od setek lat mieliśmy do czynienia. Jego zdaniem należy zwrócić uwagę na demonizację i strach przez islamem jako religią i na tej podstawie określać postawy mające znamiona islamofobii. Inni europejscy badacze – Brytyjczycy Malcolm Brown i Robert Miles, zauważyli niezwykle ich zdaniem istotną cechę przekonań związanych z islamofobią, którą jest łączenie w jedno narodowości w znaczeniu etnicznym (arabskie pochodzenie), religii (islam), oraz polityki (terroryzm, ekstremizm). Ten dziwny twór wyróżnia islamofobię, gdyż nie ma aktualnie innej religii, którą stale łączy się z terroryzmem czy też fundamentalizmem, chociaż wcześniej katolicka i protestancka inkwizycja mordując ponad 100 milionów ludzi miała takie znamiona. Edward Said, twórca głośnej książki Orientalizm, zwraca zaś uwagę, że islamofobia stanowi część większego procesu mającego miejsce na Zachodzie jakim jest dyskryminacja ludzi pochodzenia semickiego (czyli wszelkich „ludów wschodu”). Dyskryminacja mniejszości wyznaniowych w Polsce w tym samym czasie końca XX wieku i początku XXI wieku polega na odmawianiu rejestracji osób prawnych setkom mniejszości wyznaniowych oraz policyjnym, terrorystycznym prześladowaniu ich przywódców, szczególnie jak to są jakiekolwiek religie wschodu. W Polsce policja terroryzuje i morduje inkwizycyjnie ponad 100 związków wyznaniowych od 1993 do 2013 roku. 

Stop islamofobii stop
Strach przed islamem znajduje w ostatnich latach, w tym w pierwszej dekadzie XXI wieku ujście także w polskiej debacie publicznej. Obraz wyznawców tej religii w przekazach, rozprzestrzeniających się przede wszystkim w internecie, jest jednoznacznie negatywny, nie pozostawia miejsca na choćby najmniejsze wątpliwości. Dyskurs „islamizacji” Europy przykładany jest do właściwie każdego zjawiska, od radykalizacji nastrojów widocznych wśród niektórych członków muzułmańskich społeczności po wojny i niepokoje społeczne w Syrii i Afryce Północnej których efektem jest napływ do Europy uchodźców wyznania muzułmańskiego. Niestety obraz wszystkiego co ma jakikolwiek związek z islamem, chociażby tylko terytorialny czy kulturowy zdecydowanie wpływa na niekorzystne postrzegania sufizmu i sufich czy także rozmaitych ruchów pokojowych w islamie jak ahmadiyya czy bahaizm. 

Islam jest i religią, i ideologią polityczną, i kulturą, i duchowością, i filozofią. Jest także modelem ekonomicznym, systemem sądownictwa, ładem politycznym i modelem społecznym. Islam nie jest zatem tylko religią z samą wiarą w Boga i modłami. Przyczyny konfliktu islamsko-żydowskiego mamy w początkach istnienia islamu, gdy w mieście Jatrib, zwanym obecnie Medyną, Muhammad kazał swoim żołnierzom ściąć pięciuset Żydów za kolaborację z wrogami nowonarodzonego islamu, a więcej nie mógł, bo w Jatrib nie było więcej żydowskich mężczyzn, których można by ściąć. Przypomina to jako żywo, polską historię napędzanej przez religię katolicką z Watykanu nienawiści do Rosjan i chorobę psychiczną o nazwie rusofobia przypieczętowaną incydentami granicznymi i licznymi polskimi atakami mającymi na celu podbój ziem i ludów wyznających prawosławie czyli chorobę katyńską i obłęd smoleński. Europejskie media publiczne i prywatne generalnie przedstawiają islam w złym świetle, chociaż działalnością w organizacjach bojówkarskich zajmuje się nie więcej niż 1 procent muzułmanów, a na ponad miliard muzułmanów to mniej niż 10 milionów ludzi przy bardzo zmaksymalizowanych szacunkach. 

Wielu ekspertów ocenia, że terrorystów muzułmańskich co do wyznania religijnego we wszystkich skrajnych ugrupowaniach jest nie więcej niż kilkaset tysięcy, ekscesów dokonuje maksymalnie kilka tysięcy osób rocznie. Mamy zatem do czynienia ze skrajnym ekstremizmem o niewielkim znaczeniu w skali całego islamu. Dla porównania, jeden procent społeczeństwa polskiego to 380 tysięcy ludzi, a tyle przez 2 lata obywateli Polski przewija się przez więzienia i areszty, pokazując, że zjawisko terroryzmu przypisane islamowi, w rzeczywistości mieści się w granicach średniej występowania patologii kryminalnej, czyli zwyczajnej przestępczości, która w USA z powodu powszechnego dostępu do broni, także zawsze ma wymiar terroryzmu gangów. Patrząc na wyznanie religijne w Polsce, USA czy Europie, zdecydowana większość przestępców, w tym morderców - to chrześcijanie (ochrzczeni). Media jakoś z tego powodu nie napędzają chrystofobii ani katolikofobii w społeczeństwie. 

Ogólność ważniejszych definicji islamofobii niepokoiła wielu badaczy zajmujących się tymi zagadnieniami. Jose P. Zuquete zwraca uwagę na bardzo ważny fakt, iż termin islamofobia często bywa używany by określić ogromny zakres działań, postaw oraz przekonań związanych z muzułmanami i samym islamem, a przez to jego faktyczne znaczenie zostaje rozmyte (lub może nigdy nie było ścisłe) i dlatego powinnyśmy z niego zrezygnować. W zamian niektórzy proponują, byśmy używali określenia antymuzułmański, które jego zdaniem lepiej opisuje charakter praktyk dyskryminacyjnych, gdyż odnosi się do ludzi, których te praktyki dotyczą a nie do sporów teologów na temat wartości samej religii, które powinny być określane innym terminem. 

W Europie, w tym szczególnie w Polsce, nie ma generalnie zagrożenia islamem. Jedyne zagrożenie, jakie widać, to islamofobiczne, w tym agresywne napady i drobiazgowe, uciążliwe kontrole ze strony polskiej policji i straży granicznej na wjeżdżających do Polski muzułmanów, mogące wzbudzić chęć odwetu. Islamofobia ze strony chrześcijańskich aktywistów, w tym katolickich opusdeistów czy protestanckich baptystów, powoduje wzrastające napięcie w wielu krajach, a do tego dodać trzeba fakt, że rządy krajów europejskich przykładają ciągle zbyt małą wagę do rozwiązania rzeczywistych problemów ekonomicznych i socjalnych wewnątrz społeczności muzułmańskich oraz na styku społeczności niemuzułmańskich i muzułmańskich. Wciąż mamy do czynienia z postkolonialnym sposobem patrzenia na przybyszów ze świata islamu do Europy, wręcz z pretensją, dlaczego "oni" sobie nie pójdą, skoro już nie są potrzebni. Na tej fali, w atmosferze pogardy i dyskryminacji, wynikających zresztą z quasi powszechnej nieznajomości cywilizacji muzułmańskiej (również wśród części samych muzułmanów, konwertytów) wyłaniają się takie zakompleksione szumowiny, szaleńcy w rodzaju ludzi, którzy zamordowali żołnierza w Londynie. Podobni ignorancji i zbrodniarze są zresztą po obu stronach, a chrześcijanin, katolik Breivik w ataku szału zamordował kilkadziesiąt osób, podczas gdy w Wielkiej Brytanii były tylko dwie ofiary ataku szału. Oczywiście nie ma sensu obliczać takich proporcji, ale warto podkreślić, że obie strony, o ile są tylko dwie, mają poważny problem z radykalizmem w swoich szeregach. Jednostki chore psychicznie na rozmaite fobie, w tym islamofobie, jak Max Kolonko - silnie podsycają emocje, a co za tym idzie także lęki i strachy, w tym rozmaite fobie. 

Każda grupa etniczna czy wyznaniowa ma prawo do zachowania swoich wartości kulturowych, pod warunkiem, że nie są one głęboko sprzeczne z wartościami kraju, którzy ich przyjmuje - gdyż wtedy się wytwarza ostry konflikt. Kodeks moralny i etyczny islamu jest generalnie bardzo zbliżony do chrześcijańskiego, a nawet kary stosowane przez islam są bardzo podobne do tych, jakie chce radykalna prawica chrześcijańska optująca za torturami (Guantanamo, Kiejkuty) czy powrotem do kary śmierci (w Polsce PiS, KNP). To jest problem przede wszystkim odpowiedzialności religijnych i politycznych przywódców społeczności, które się wspólnie integrują. Każda z nich musi wykazać się otwartością, znajomością i zrozumieniem na inną. Z drugiej strony musimy pamiętać, że koncepcja państwa jednonarodowego i jednokulturowego jest przestarzała, szowinistyczna. Nigdy praktycznie nie występowała w przeszłości, a już szczególnie nie przystaje do współczesnej rzeczywistości, a próby jej realizacji doprowadziły do tragedii, jaką był Holokaust czy antymuzułmańskie czystki etniczne na Bałkanach. Nie zrobimy ze wszystkich Turków mieszkających w Niemczech Niemców, ani ze wszystkich Pakistańczyków w Wielkiej Brytanii Anglików. Zawsze jednak można znaczącą większość dobrze zasymilować i zintegrować, ale wymaga to wysiłków ze strony lokalnych i państwowych władz. Warto pamiętać, że przez wieki Polska była wielokulturowa i wielojęzyczna oraz wieloreligijna, chociaż bardzo często nietolerancyjna. Typowy przejaw fobii religijnych, szowinizmu i złośliwości jest rekcja większości polskich katolików na Świadków Jehowy, którzy są akurat spokojnym i pokojowym ugrupowaniem. Wiele tysięcy Świadków Jehowy było w Polsce męczennikami za wiarę, gdy odbywało kary pozbawienia wolności za odmowę noszenia broni i obowiązkowej służby wojskowej do czasu jej zniesienia. 

Wszystkie organizacje muzułmańskie odcięły się od zbrodniarzy, którzy zamordowali żołnierza w Wielkiej Brytanii, tak samo jak odcinały się od innych zamachów terrorystycznych czy bojówkarskich. Tylko że to nie jest fakt medialny, gdyż media zapominają często o tym powtarzać w swoich programach. O tym się nie mówi w mediach, że społeczności muzułmańskie potępiają zbrojne incydenty na przypadkowych ludziach z ulicy, a w zamian widzimy nakręcanie spirali islamofobii przez oszołomów i paranoików pokroju Maxa Kolonko. Najpierw pojawia się strach i się kogoś boimy, a potem zaczynamy go nienawidzić. Tak jest w każdym przypadku, także przy nakręcaniu islamofobii, co prowadzi do urojonego odwetu przez kolejnych Breivików. Nikt nie potrafi powiedzieć, czy kazus Breivika może się powtórzyć i czy przypadkiem nie grozi nam podobny nacjonalistyczny atak morderczego szału za to, że ogół społeczeństwa jest otwarty i tolerancyjny, dla rozmaitych mniejszości wyznaniowych czy światopoglądowych. 

Islamofobia jest terroryzmem
Przykładowy 29-letni Karim w ciągu kilkuletniego pobytu w Polsce XXI wieku został pobity co najmniej cztery razy za to, że jest muzułmaninem. Co najmniej, bo nie wie czy doliczać pojedyncze ciosy. - Koledzy z pracy bili i krzyczeli: wracaj do siebie terrorysto. Tylko dlatego, że mam ciemniejszą karnację, jestem z Egiptu i wyznaję islam - mówi w rozmowie z obrońcami praw człowieka. To tylko przykry wyjątek czy może dowód na to, że wciąż w Polsce mamy problemy z tolerancją? Karim (imię zmienione) przyjechał do Warszawy w 2005 roku. Pochodzi z południowego Egiptu. Tam studiował architekturę, a kiedy po studiach nie znalazł pracy, zdecydował się na wyjazd do Polski. - Decyzja nie była trudna. Dla mnie to norma być daleko od rodziny, bo z domu wyprowadziłem się jak miałem 15 lat - wspomina. 

Jak mówi, w stolicy o pracę nie było trudno, choć akurat nie w jego zawodzie. Problemy zaczęły się później, bo kiedy zatrudnił się w warsztacie samochodowym, przyszło mu po raz pierwszy spotkać się z nietolerancją i agresją antyreligijną. Zaczęło się od złośliwych komentarzy i wyzwisk ze strony kolegów z pracy, głównie młodych pracowników po zawodówce, wyznających katolicyzm, zwolenników tak zwanej polskiej prawicy katolickiej. - Najczęściej mówili pies albo terrorysta - wspomina. Z czasem "koledzy" pozwalali sobie na coraz więcej. - Trzy razy zostałem pobity w pracy, a szef nie reagował chociaż na pewno wiedział. Bili i krzyczeli: wracaj do siebie terrorysto - dodaje. Praca w warsztacie dobiegła końca, kiedy Karim nie wytrzymał psychicznego i fizycznego terroru katolickiego i w reakcji na chamskie wyzwiska oraz popychanie i poniżanie - uderzył w samoobronie jednego z bardziej agresywnych pracowników. Szef - typowy polski katolik kościelny tym razem nie zawahał się i wyrzucił go z pracy, jego prześladowców zostawił popierając katolickie, chrześcijańskie bojówkarstwo i tak zwaną katolicką "miłość bliźniego swego". 

Karim pracuje już jako pomocnik w restauracji. W wolnym czasie udziela prywatnych korepetycji z języka arabskiego. Kilka razy w tygodniu widuje się z sześcioletnim synem. Z jego matką już nie jest, bo - jak zauważył - "zmieniła się po urodzeniu dziecka", "źle znosi obelgi i uprzykrzanie życia ze strony polskiej rodziny". - Nie, to bez związku z tym, że jestem muzułmaninem. Ona jest niewierząca - dodaje. Polskich znajomych może zliczyć na palcach jednej ręki. Ma wrażenie, że na ulicy krzywo na niego patrzą, co potwierdzają okazjonalne obelgi typu: asfalt, brudas, etc. Opowiada, że kiedyś wracając w nocy z pracy, natknął się na kilku młodych chłopaków i skończyło się na rozbitym nosie. Zdołał się wybronić, chociaż nos ucierpiał. 

Nie ma statystyk dotyczących skali przemocy wobec "innych". Muzułmańskie ofiary nie chcą mówić o tym głośno, ale są jeszcze inne wyznania bestialsko znieważane publicznie przez katolicką większość i część aktywistów protestanckich. Ofiary islamofobii czy sektofobii często wstydzą się, tak jak Karim, który nie chce nawet, by ujawnić jego imię, nie mówiąc o zgłoszeniu sprawy na policję - od której spodziewa się niestety terroru policyjnego, uciążliwych przesłuchań na temat jego religii, bardziej niż jakiejkolwiek pomocy. - Mam nadzieję, że to wyjątek. Od dawna nie słyszałem o przemocy, ale jest tak, że ludzie wstydzą się przyznawać - mówił w 2013 roku Ahmed Ismael, sekretarz Muzułmańskiego Związku Religijnego w Polsce. Ismael przyznaje, że na porządku dziennym są wyzwiska w stylu "terrorysta", "brudas", "asfalt", "czarnuch". Na ulicy muzułmanin, ale też właściwie każdy o ciemniejszej karnacji skóry, usłyszeć może, że powinien wrócić do siebie. - Ja kiedyś dostałem sms-a, w którym przeczytałem, że nie ma miejsca na islam w Polsce, nie ma miejsca dla nas, że my jesteśmy źli. Nie chciałem zniżyć się do takiego poziomu, nic nie odpisałem - mówi Ismael. Dlatego też przyjął żelazną zasadę, że nie wychodzi w nocy w miejsca "gdzie są źli ludzie". Musi poważnie dbać o bezpieczeństwo i swojej rodziny, chronić się przed katolicką agresją. 

Nie zawsze da się jednak po prostu stronić od "złych ludzi" w Polsce. Internautka na forum internetowym pisze: "Mój chłopak pochodzi z Turcji a w Polsce mieszka od dziecka. Oboje jesteśmy głęboko wierzącymi muzułmanami - co okazuje poprzez ubiór oraz szerzenie wiary. (…) Dwóch przygłupów, podrostki z katolickiego liceum, pobiło mojego ukochanego. Za to, że nie Polak a Turek, że nie katol a szyita, za to, że trochę ciemniejszy od nich". Marcin Kornak, prezes Stowarzyszenia Nigdy Więcej, organizacji zajmującej się przeciwdziałaniem nienawiści wobec obcych, mówi w rozmowie z mediami, że nienawiść i agresja wobec muzułmanów i innych "obcych" to wciąż w Polsce bardzo duży problem społeczny. - Zwłaszcza w ostatnich miesiącach 2012/2013 widzimy wielkie ożywienie po skrajnie prawicowej stronie, co powoduje, że mamy więcej zgłoszeń o takich incydentach. W stosunku do poprzedniego roku (2011/2012) takich zgłoszeń jest więcej o 30-40 procent. Dotyczy to nie tylko pobić, ale także innych przestępstw popełnianych z nienawiści - stwierdza. Cóż, wszyscy kojarzą, że w tym okresie, szeregi skrajnej prawicy, nowej prawicy, ruchu narodowego, wzmogły aktywność, a nawet działalność polityczną i katolicko-bojówkarską.

Muzułmanie są przeciwko terroryzmowi
Kornak dodaje, że wobec muzułmanów wyzwiska w rodzaju "ty terrorysto" zdarzają się o wiele częściej niż w latach 90-tych XX wieku. Zdaniem Johna Godsona, czarnoskórego posła Platformy Obywatelskiej, to ataki terrorystyczne z ostatniej dekady czyli pierwszych 10 lat XXI wieku. - Ubolewam nad tym, że zdarzają się sytuacje takie jak ta Karima. Ataki terrorystyczne w ostatnich latach, prześladowanie innych religii, prześladowania muzułmanów, mają ogromny wpływ na ich odbiór w Polsce. Tak nie powinno być. Islam sam w sobie to ludzie, którzy kochają pokój, a ekstremiści w islamie to taki sma margines jak ekstremiści pokroju Breivika w chrześcijaństwie. Jeśli chodzi o tolerancję, wciąż mamy więc sporo do zrobienia. Poseł Godson na pytanie o receptę odpowiada: - Trzeba działać dwutorowo. Z jednej strony poszerzać wiedzę Polaków na temat osób obcego pochodzenia, robić kampanie medialne, z drugiej integrować obcokrajowców i przeciwdziałać powstawaniu gett. Islamofobia jest celowo wzbudzana przez skrajnie chrześcijańskich, prawicowych oszołomów działaczy antyislamskich, stąd zanim ktoś ulegnie islamofobii, niechaj zapozna się z islamem głębiej, a także niechaj weźmie tabletkę na uspokojenie nerwów podrażnionych przez sprytnego prawicowego demagoga pokroju Breivika, Niesiołowskiego czy Korwina-Mikke... 

Brutalne i aroganckie protesty rodzimych patologicznych islamofobów i islamofobiczek katolickich przeciwko budowie meczetu w Warszawie nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym społeczeństwie, gdyby Polska cywilizowana była. Muzułmanie nie muszą kogokolwiek prosić o łaskawe pozwolenie, by żyć i modlić się, tak, jak uważają za właściwe, podobnie jak katolicy nie muszą ich pytać o zdanie, jak wolno żyć katolikom. Gdy zaczynano budować meczet w Warszawie na islamofobicznej demonstracji spotkały się naprzeciw siebie dwie grupy ludzi: grupa tych, którzy uważali, że mają prawo dysponować cudzą własnością i manipulować przepisami budowlanymi, a którzy chcieli zabronić budowy meczetu, oraz grupa tych którzy uważali, że mają prawo dysponować cudzą własnością i manipulować przepisami budowlanymi, ale którzy nie chcieli czynić tego w celu zablokowania budowy meczetu, gdyż uważali, że ich "wyższa wrażliwość" i wykształcenie nakazują im być tolerancyjnymi dla mniejszości. Zabrakło samych muzułmanów, którzy powiedzieliby ręce precz od naszych pieniędzy, ziemi, własności i planów budowlanych. 

W przypadku polskiego czy europejskiego antyislamizmu mamy do czynienia nie z krytyką cudzej religii czy ze zwykłym krytykanctwem lecz fobią, z paranoidalną fobią motywowaną wyznawaniem ideologii prawicowo-katolickich oraz po części z neofitami ateizmu o obrazie psychozy polpotycznej rodem z Kambodży Czerwonych Khmerów. Ateiści (pseudoateiści) i rzekomi antyklerykałowie wołają: spójrzcie do czego prowadzi religia, chrześcijanie robili to samo co teraz muzułmanie, póki się nie zlaicyzowali, a kościół nie zostało oddzielony od państwa. Prawdziwi katolicy wołają natomiast: spójrzcie do czego prowadzi dechrystianizacja, nie podobał wam się kościół katolicki, więc świat zdominuje islam i stworzy wam cięższe warunki niż my za czasów inkwizycji. Pseudo prawica woła, że islamiści współpracują z lewactwem, chroniąc się pod jego parasolem tolerancji, a w Palestynie korzystając z jego wsparcia politycznego, lewactwo z kolei porównuje europejski tradycjonalizm i konserwatyzm do islamskiego, słusznie twierdząc, że poglądy niepodrabianej europejskiej prawicy na kwestie mordowania dzieci, szacunku dla starszych, trwałości rodziny, homoseksualizmu, ról płciowych, kary śmierci czy podatku dochodowego są zbieżne z islamistycznymi. 

Pytanie brzmi, skoro można znaleźć argumenty łączące islamizm z lewicowością i argumenty łączące islamizm z prawicowością, argumenty łączące islamizm z antyklerykalizmem i argumenty łączące islamizm z katolicyzmem, to czemu argumenty islamsko-prolewicowe nigdy nie przychodzą do głowy nikomu na lewicy, a zawsze komuś na prawicy, argumenty islamsko-proprawicowe nigdy nikomu na prawicy, a zawsze komuś na lewicy, argumenty islamsko-antyklerykalne tylko katolikom a islamsko-katolickie tylko antyklerykałom? Wszyscy pijacy mogą nie lubić islamu za to, że zabrania się schlewać, upijać, ale jeżeli lewica nienawidzi go za szacunek dla rodziny, to prawica powinna go za to szanować, z kolei jeżeli prawica nienawidzi islamu  za ruch oporu w Palestynie, to lewica powinna go za walkę z żydowskim okupantem i jego dzikim kapitalizmem kochać i popierać. Antyislamiści twierdzą, że burka niewoli kobiety, imamowie jak i same muzułmanki twierdzą, że chroni ją przed nachalnymi spojrzeniami niewyżytych samców. O różnicach kulturowych, w których świat muzułmański od wieków piękno i wdzięki kobiety zaleca pokazywać w domu, ukochanemu, mężowi, a przed obcymi spojrzeniami przypadkowych osób z ulicy chronić, merytorycznie nikt na Zachodzie nie chce rozmawiać, a dziennikarze niczym medialne oszołomy zwykle o takich prostych i oczywistych sprawach nie wiedzą. W islamie kobieta jest faktyczną panią domu, władczynią ogniska domowego i ma nad domem i rodziną realną władzę - o tym też nie raczy się w eurodysputach islamofobicznych wspominać, nawet wśród prawicy walczącej rzekomo o dobro rodziny. 

Stop niemawiści
Islamizm należy do pewnej kategorii zjawisk, które w Polsce oraz Europie są pewnym tabu, czymś społecznie niechcianym z powodu podsyconych umiejętnie najbardziej przez chadeckich Goebbelsów chrystianizmu lęków i fobii, fobii przed obcymi i innymi. Większa lub mniejsza zbieżność ideowa najrozmaitszych opcji politycznych i religijnych z islamem, mimo że powszechna, uchodzi za dziwaczny powód do wstydu, natomiast rozbieżność z nim za powód do dumy. To dlatego, politycy zbieżność z islamizmem zawsze chętniej dostrzegają w poglądach swoich przeciwników niż swoich własnych. Wśród tylu europejskich muzułmanów w żadnym kraju nie działa jeszcze ani jedna partia pro islamska, podczas gdy w wielu krajach nie tylko działają, nie tylko wchodzą do parlamentów ale nawet tworzą koalicje rządowe partie, które same siebie określają jako antyislamskie. Gdyby muzułmanie chcieli przejąć władzę w jakimś europejskim kraju, po pierwsze, założyliby partię polityczną dla zdobycia tejże władzy. Rządzą jednak populistyczni pacjenci psychiatryczni pełno rozmaitych fobii, w tym islamofobii jako kolejnego starszaka dla zdobycia najgłupszej i najbardziej upośledzonej umysłowo części wyborczej klienteli, która sama jest za głupia, żeby poczytać chociażby jedną naukowa książkę na temat kultury i duchowości islamu, nie mówiąc już o tym, aby przeczytać samodzielnie i krytycznie chociażby jedno z kilku tłumaczeń Koranu na język polski czy inny europejski. Islamofobia na tym polega, że straszy się dzieci muzułmanami podobnie jak kiedyś wilkołakiem i babą jagą, ale o islamie nie ma się pojęcia. Nieuctwo towarzyszy tym wszystkim breivikowcom, korwinistom, pisowcom i innym białym faszystom, także ateistycznym polpotystom udającym antyklerykałów. 

Religia muzułmańska jest bardzo silna i zaskarbia sobie coraz więcej wyznawców - także wśród ludzi znanych i bogatych. Nic więc dziwnego, że kościelna chrześcijańska masoneria jak sekciarska Opus Dei uważa ją za swojego największego wroga i rywala, a co za tym idzie: próbuje ją zniszczyć poprzez nagonkę medialną w chadeckich środkach masowego przekazu. Prawicowa chadecja, zwłaszcza, po dyskusyjnych wydarzeniach z 11 września 2001 roku, wykorzystuje media do propagowania krzywdzącego i złośliwego stereotypu “muzułmanina-terrorysty”. Zakony i bractwa chrześcijańskie, chadeckie, chce bardzo, aby opinia publiczna bała się muzułmanów, nienawidziła ich i popierała agresywne, imperialistyczne ataki amerykańskie na kraje islamskie takie jak Irak, Libia, Afganistan. Kontrolowane przez organizacje chrześcijańskie, przez chadeckie siły polityczne media wcale nie pokazują normalnych, spokojnych, pokojowo nastawionych muzułmanów, których jest w islamie 99 procent, tylko ekstremistyczną mniejszość o zbójeckich skłonnościach, wariatów żyjących dawnymi animozjami historycznymi, albo nielicznych apostatów, którzy oczerniają swoją dawną religię. 

Islamofobia, heretykofobia, sektofobia, paranoja antykultowa 


Rozważanie inkwizycji chrześcijańskiej w kontekście zjawisk chorobowych takich jak herezjofobia, a dzisiejsza islamofobia, sektofobia czy paranoja antykultowa, w swej istocie religijne pieniactwo anty-innowiercze musi być bardzo ostrożne ale i historycznie precyzyjne. Musimy pokazać nie tylko ofiary zjawiska ale mechanizmy na bazie których inkwizycja występowała jako obłęd, religijnofilne pieniactwo. Patrząc na dzisiejszy islam i jego państwowe kary śmierci za odstępstwo od wiary muzułmańskiej w Iranie, Arabii Saudyjskiej, Malezji czy Afganistanie widzimy rzeczywiście jakby średniowiecze tej religii jeśli chodzi o podejście do wiary i patologię w zakresie swej inkwizycyjności, policji religijnych i podobnych zjawisk. Obserwowanie współczesnej inkwizycji w islamie pomaga jednak zrozumieć mechanizmy społecznej paranoi powodującej ludobójcze nastawienie do heretyków, odstępców czy nowych ruchów religijnych jakie pojawiają się w społeczeństwie religijnie zindoktryzowanym. Zanim Izabela i Ferdynand Katoliccy ustanowili zbrodniczą masową Inkwizycję w roku 1478 w Hiszpanii, instytucja ta posiadała już swoją długą historię. Zanim chrześcijaństwo nie stało się religią Imperium Rzymskiego w IV wieku e.ch., kościół chrześcijański dysponował i straszył takimi środkami w walce z herezją (odstępstwem) jak perswazja, pokuta i ekskomunika. Legalizacja chrześcijaństwa w 313 roku (IV wiek e.ch.), a następnie ogłoszenie go rzymską religią państwową w 380 roku nie zmieniły tych metod, zmieniło się jednak w zasadniczy sposób położenie Kościoła chrześcijańskiego w państwie, w Imperium Romanum. Imperatorzy rzymscy, zgodnie ze starożytną tradycją rzymską, według której cesarz był najwyższym kapłanem (pontifex maximus), chcieli być zwierzchnikami Kościoła chrześcijańskiego i ingerowali również w kwestie doktrynalne. 

Wszelkie próby podważenia autorytetu religii państwowej cesarze traktowali jako zamachy na cały porządek państwowy. Przykładowo już w 387 roku prawa cesarskie inspirowane przez chrześcijańskich biskupów Rzymu przewidywały śmierć na stosie dla przywódców manichejczyków. Codex Teodosianus przyrównywał herezję (innowierstwo) do najcięższej ze zbrodni, za jaką uważano obrazę majestatu władcy, podobne stanowisko znalazło swój wyraz w prawodawstwie cesarzy Leona i Justyniana. W 453 roku (V wiek e.ch.) chrześcijański cesarz Teodozjusz II uznał herezję za przestępstwo równe zdradzie stanu i wprowadził za nie karę śmierci przez bestialskie spalenie żywcem. Podobne postanowienia zawierał słynny kodeks Justyniana z 534 roku  czyli z VI wieku (Corpus Iuris Civilis). Było to ustawodawstwo świeckie wprowadzone do świeckiego prawa państwowego pod naciskiem politycznym ludzi kościoła chrześcijańskiego. Duchowieństwo chrześcijańskie często krytycznie odnosiło się do cesarskich ingerencji w sprawy wewnątrzkościelne, a za takie uważano sprawy herezji, jednak kościół rzymski nie zdobył wtedy jeszcze na tyle władzy, żeby samodzielnie rozprawiać się z wszelkimi odstępcami i innowiercami oraz przedstawicieli starej wiary. Tym niemniej, kościół chrześcijański zdobywając władzę polityczną poszedł w ślady innych religii państwowych i opierając się na władzy świeckiej, zaczął stopniowo sam stosować zbrodnicza przemoc i terror wobec swych przeciwników i odszczepieńców. Należy podkreślić, że termin HERETYK (dziś sekciarz) był i jest używany nie tylko do osób, które odrzuciły wiarę katolicką i głosiły biblijną ideologie samodzielnie odkrywaną, ale generalnie do wszystkich osób, które głosiły nauki odbiegające od dogmatyki chrześcijańskiej, a później, po schizmie 1054 roku, watykańskiej. 

Jak wiadomo z historii, część barbarzyńskich przedstawicieli chrześcijańskiego kościoła rzymskiego dopuszczała czy nawet zalecała stosowanie przymusu państwowego w walce z ruchami heretyckimi, innowierczymi. Należał do nich tak zwany 'święty' Augustyn, który przyjął taką postawę w związku z zamieszkami wywołanymi przez donatystów i ich rzekomo brutalnymi napadami na chrześcijan. Okazało się jednak szybko, że była to chrześcijańska prowokacja mająca na celu eliminację donatystów. Byli i tacy, którzy opowiadając się za formami przymusu byli przeciwni zbyt surowym metodom uważając, że lepiej nawracać heretyków niż ich karać. Były to jednak głosy nieliczne w ogólnym nurcie średniowiecznej ciemnoty religijnej. Pierwsze na skalę masową stosy z heretykami zapłonęły, pomimo stanowczych protestów dostojników świata nauki i sztuki, za panowania i z polecenia króla Roberta II w Orleanie w 1022 roku (X wiek), przy pełnej aprobacie i publicznej nagonce ze strony chrześcijańskiego kleru i duchowieństwa. Do przełomu XII i XIII wieku chrześcijański kościół rzymski w zwalczaniu herezji stosował wobec heretyków (innowierców) najpierw środki przewidziane przez prawo kościelne, czyli pokuty i ekskomuniki. W XII wieku rozwinęły się odłamy religii chrześcijańskiej, jednoczące duchownych i wyznawców w niezależne od papieża, samoistne zakony, z których najsłynniejszymi byli waldensi (zwani również Biedakami z Lyonu) i katarzy, zwani inaczej albigensami – od miasta Albi w południowej Francji. W niektórych obszarach takich jak południowa Francja, północne Włochy i Szwajcaria, chrześcijańskie zakony heretyckie zdobyły na tyle wyznawców, że władze kościoła katolickiego odczuły to jako zagrożenie dla katolicyzmu jako wyłącznej w Imperium Rzymskim religii państwowej. Połączenie dominującej religii z instytucją państwa jest zwyczajnie niebezpieczne dla religii i światopoglądów odmiennych. 

Widać, że poczucie zagrożenia przeciwko inności wyznawanej wiary może szybko i na długie wieki przerodzić się w heretykofobię (sektofobię), która jest niczym innym niż panicznym lękiem tych, którzy herezje zajadle zwalczali. Siewcy paniki antysektowej i islamofobii są współcześnie tym samym zarzewiem piekielnego złego jakim byli chrześcijanie straszący herezjami w średniowieczu. Strach trzeba oswajać, a nie eskalować, a tym bardziej nie należy pozwalać aby strach przed innością (neofobia) wobec poglądów i praktyk innych wyznań szerzony był publicznie w społeczeństwie. Patrząc na ilość ofiar katolickiej i chrześcijańskiej inkwizycji w historii, co się zwykle szacuje na 100 milionów ludzkich istnień można wywnioskować, że skuteczna terapia i profilaktyka skierowana na wczesne eliminowanie objawów herezjofobii, islamofobii czy sektofobii, i zapobieganie rozwojowi paranoi antysektowej, paranoi antykultowej, paranoi antyislamskiej, jest jakimś podstawowym zadaniem, także dla mediów publicznych. Normalny człowiek chce kościoła pełnego miłości i miłosierdzia, a nie religii watykańskiej, która za czytanie ksiąg zakazanych i badania naukowe będzie piętnować czy palić na stosach inkwizycji. Tego oczywiście nie zrozumieją ograniczeni umysłowo antykultowi liderzy, którzy mają przewartościowane spojrzenie na sprawy wyznania innych ludzi w chorobowy sposób oraz mózgi wyprane z cech ludzkich, takich jak humanitaryzm. Inaczej, bez terapii i profilaktyki kończy się to ślepym i bezkrytycznym brnięciem w chorobę psychiczną, choćby tylko w jej z pozoru lżejszym współczesnym wydaniu fobii antykultowych. 

Końcowy etap rozwoju i formowania się chrześcijańskiej inkwizycji średniowiecznej wyznaczyła pochodząca z 1252 roku bulla Innocentego IV Ad extirpanda, zbierająca i kodyfikująca wszystkie wcześniejsze rozporządzenia na ten temat. Bulla ta ustanawiała stałe trybunały inkwizycyjne we wszystkich diecezjach katolickich. Zatem w każdej diecezji istniała i działała zbrodnicza katolicka inkwizycja, będąc zjawiskiem powszechnym i globalnym. W ich skład miało wchodzić dwóch inkwizytorów, lokalny biskup bądź jego reprezentant oraz dwunastu, dobranych przez nich, prawowiernych katolików (boni viri), rekrutujących się najczęściej spośród miejscowego kleru. Przy podejmowaniu decyzji teoretycznie obowiązywała zasada kolegialności, choć głos decydujący należał do inkwizytorów. Trybunał inkwizycyjny miał prawo zatrudniać dwóch notariuszy i parę osób niższego personelu – lekarza, woźnych, gońców, etc. Ponieważ był on właściwe bezradny bez technicznej i organizacyjnej pomocy władz świeckich, bulla nakazywała tym ostatnim, pod karą ekskomuniki, ścisłą współpracę z trybunałem. Ponadto w bulli tej robiono z heretyków kryminalistów, co zostało zinterpretowane ustnie jako zgoda i zachęta papieża na torturowanie w sprawach o herezje. 

Inkryminowanie wszystkich innowierców jako sekciarzy, heretyków i przestępców szkodliwych społecznie trwa ciągle tak w XXI jak i w XX czy XIX wieku jeszcze i końca tej zbrodni inkwizycji nie widać, ale coraz więcej ludzi chce położyć temu kres wprowadzając model bezwzględnie świeckiego państwa. W przeciwieństwie do późniejszej inkwizycji hiszpańskiej, inkwizycja średniowieczna nie torturowała tak często dzieci, starców ani kobiet w ciąży. Od czasów bulli Ad extirpanda inkwizycja papieska katolicyzmu uległa już tylko nieznacznym modyfikacjom. Podporządkowana formalnie tylko władzy świeckiej inkwizycja często była wykorzystywana do sterowanych procesów politycznych czego najbardziej znanymi przykładem jest sfingowany proces templariuszy toczący się w latach 1305-1314. Proces przeciw zakonowi był możliwy, bo królowi Francji Filipowi IV Pięknemu i jego doradcy Wilhelmowi de Nogaretowi udało się przekupić Wilhelma Imberta z Paryża. Tak to się kończy przyzwalanie na jakieś tam potępianie i piętnowanie żydów, muzułmanów, iluminatów, masonów, świadków Jehowy, scjentologów, pacyfistów, wegetarian, hinduistów czy innych grup kultowych. Paranoja antysektowa, paranoja antykultowa, ma silne mechanizmy obrony swej chorej struktury oraz silne tendencje do ukrywania się aby zaatakować po latach, z pełną premedytacją chociaż można powiedzieć, że w stanie niepoczytalności, bo któż przy zdrowych zmysłach chciałby bestialsko torturować i mordować innych ludzi, palić żywcem muzułmanów czy torturować ich bestialsko w obozach koncentracyjnych typu amerykańskie Guantanamo czy polskie Kiejkuty? 

Sufizm - pokój, oświecenie i zbawienie

Lęk objawem fobii i chorób psychicznych 


Lęk jako objaw wchodzi w skład bardzo wielu zespołów psychotycznych i nerwicowych. Mówimy o nerwicy lękowej wówczas, gdy objaw ten góruje w obrazie klinicznym nad wszystkimi innymi albo stanowi jedyną lub niemal jedyną jego treść. Tak się rzecz ma w FOBIACH. Fobie mają charakter natręctw i bywają częścią nerwicy natręctw. Czysta fobia jest łatwiejsza w terapii niż postać fobii w przebiegu prawdziwej nerwicy natręctw (potrzeba mordowania czy wyzywania innowierców). Zwykle żadna perswazja nie jest w stanie uśmierzyć lęku w przebiegu fobii ani też uspokajanie samego czy samej siebie. Istnieje bardzo wiele możliwych fobii jak lęk przed samotnością (monophobia), lęk przed nagłą śmiercią (thanatopfobia), lęk przestrzeni (agorafobia), lęk przed pomieszczeniami zamkniętymi (klaustrofobia), lęk przed powalaniem się brudem (mysofobia) czy kałem (rupofobia), antropofobia – lęk przed ludźmi, seksofobia – lęk przed płcią przeciwną, androfobia – lęk przed mężczyznami, gynefobia – lęk przed kobietami, kaligynefobia – lęk przed pięknymi kobietami, homofobia – lęk przed zetknięciem z osobami o orientacji homoseksualnej, byciem homoseksualistą, ksenofobia – lęk przed obcymi ludźmi, nekrofobia – lęk przed umarłymi, ochlofobia - lęk przed tłokiem i wiele innych. Jednakże neofobia czy herezjofobia jest bardzo silna, szczególnie w społeczeństwach konserwatywnych i zdogmatyzowanych przez panujące klanowe czy feudalne jeszcze systemy religijne i/lub polityczne (Iran, Polska, Filipiny, Meksyk, Kuba). Islamofobia to szczególny zbieg zaburzeń lękowych, w tym neofobia, heretykofobia, sektofobia, ksenofobia i podobne. 

Fobie - objawy i występowanie zaburzeń lękowych 


Fobia, panika, paniczny lęk, jest nieuzasadnionym, irracjonalnym lękiem, niewspółmiernym do przyczyny, powiązanym z konkretnym niebezpieczeństwem, subiektywnym poczuciem zagrożenia. Fobie, wedle klasyfikacji ICD-10, pozycja F40, zaburzenia lękowe w postaci fobii – uporczywy lęk przed różnymi określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami, związany z unikaniem sytuacji wywołujących go i utrudnieniem funkcjonowania społecznego. Fobie wywołane są przez pewne sytuacje lub obiekty, zewnętrzne wobec osoby przeżywającej lęk, które obiektywnie nie są niebezpieczne. Na fobie cierpi, a raczej przyznaje się że cierpi około 10% ludzkości. Podobnie jak w przypadku innych nerwic, fobia zazwyczaj wiąże się z objawami psychosomatycznymi, na przykład z przyspieszeniem bicia serca lub suchością w ustach oraz poczuciem znacznej utraty kontroli nad swoim zachowaniem lub subiektywne poczucie choroby psychicznej. Zdarza się, że lęk fobiczny współistnieje z epizodami depresji. Fobie są całkowicie wyleczalne w procesach długoterminowej psychoterapii. Psychosynteza jak i psychoanaliza przyjmuje, że fobie pochodzą z doświadczeń dzieciństwa, a nawet z pamięci prenatalnej z okresu bycia w łonie matki. W naukach terapeutów medycyny alternatywnej, głównie orientalnej mówi się o pochodzeniu fobii jako o skutkach przykrych doświadczeń z poprzednich wcieleń czy ogólnie uprzedniego życia. Osoba od dzieciństwa doznająca panicznego lęku przykładowo przed ogniem potrafi go przezwyciężyć wyzwalając i oczyszczając pamięć swojej śmierci w ogniu w poprzednim wcieleniu, czasem śmierci bliskich w pożarach lub na stosach chrześcijańskiej inkwizycji. Przyznać jednak trzeba, że terapia nawet przy takich założeniach jest bardzo skuteczna i często pozwala wyleczyć z najtrudniejszych przypadków uchodzących za nieuleczalne. 

Lista fobii jest długa, a okresowo pojawiają się nowe, wcześniej nie diagnozowane zaburzenia lękowe. Warto zwrócić uwagę na herezjofobię, teofobię, hagiofobię czy neofobię, aby zrozumieć czym są w istocie działacze ośrodków antysektwych chorzy na sektofobię czy islamofobię – współczesną postać dobrze już znanych przypadłości psychicznych takich jak hagiofobia czy heretykofobia. Także wśród ateistów i antyteistów, ateuszy należy szukać nie tyle racjonalizmu w zwalczaniu zjawisk religijnych ale lękowych, fobicznych w swej naturze uprzedzeń, lęku wyrażanego nawet agresją wobec osób oddanych sprawom wiary i religii. Teofobia to lęk przed Bogiem i wszystkim co z boskością jest związane, w tym podświadomy lęk przed karą za grzechy niemoralności. Teofobia dobrze łączy się z neofobią, lękiem przed tym co nowe i obce atakując wtedy religie i kulty nowe lub wyznania religijne imigrantów zarobkowych, takie których w danej okolicy dotąd jeszcze nie było i wszystkich, którzy się nimi interesują. Jeszcze gorzej jak neofob/ka jest technolofobem i panicznie nie znosi wszelkich nowych technicznych wynalazków. Jeśli takie osoby pracują w urzędzie patentowym, to wtedy Polska nigdy nie będzie drugą Japonią, a życie zatrzyma się jak u Amiszów. Taka silna fobia w połączeniu z zajmowanym stanowiskiem może powstrzymać postęp nauki i techniki na wiele lat. 

Pewną ciekawostką jest tutaj fakt, że średnio w społeczeństwach ludzkich wojujących ateistów (teofobów) jest tyle samo co ogółem ludzi z rozmaitymi fobiami w natężeniu klinicznym. Średnio to około 10 % populacji, a bardziej szczegółowo w obu wypadkach od 8-12 % zależnie od kraju i metodologii badania. Niektórzy badacze podkreślają związek występowania fobii z zaburzoną relacją do idei Boga, siły wyższej czy świętości. Ogólnie fobiczna psychika może być generatorem skrajnych postaw i uprzedzeń do kogokolwiek, a przecież od dawna wiadomo, że pacjenci są z reguły multifobiczni, to znaczy cierpią na więcej niż jedną fobię, z których tylko główne nurty obaw dają się wyróżnić. Przykładowo, wśród osób stanowiących działaczy antykultowych można zauważyć (USA, Kanada, Australia) bardzo dużo uprzedzeń fobicznych do małych zwierząt (pająki, myszki, etc), a także psów i kotów oraz wody. Hydrofobia powoduje jak wiadomo nie tylko intelektualny ale i realnie fizyczny smród w otoczeniu, będąc uciążliwą w każdym połączeniu z innymi fobiami. Nowe badania pokazują, że wiele fobii jest dodatkowo wzmocnionych alergią na niektóre substancje, wydzielane przykładowo przez sierść zwierząt takich jak koty czy psy, jednak w psychoterapii tych samych alergii często mówi się o psychogennym podłożu tych samych alergii, czyli o fobiach powodujących uczulenie. I błędne koło się zamyka trzymając pacjenta mocno w swym uścisku, póki nie podejmie MULTITERAPII… 

W industrialistycznym społeczeństwie powstają coraz to nowe FOBIE, czasem przez społeczność chorych podsycane publicznie, jak sektofobia, islamofobia, komuchofobia czy kultofobia. Lęk przed heretykami, sektami, innowiercami, iluminatami, masonami, ufoludkami, lęk przed obcymi ideami czy kulturami  to lęk przed innymi grupami ludzi, rodzaj ksenofobii i antropofobii zarazem. Sektofobia czy islamofobia nie jest niczym nowym, a jednostki dotknięte taką chorobą w sposób natrętny obrzydzają życie ludziom o innej niż ich własna wierze religijnej, wyznaniu czy światopoglądzie. Osoba chora na fobię lękową przed sektami czy muzułmanami z uporem maniaka wygłasza spaczone lękowymi rojeniami sądy o rzekomym zagrożeniu przez sekty czy islam, które często istnieją jedynie w jej wyobraźni, wszędzie szuka i dopatruje się sekty lub ukrytych muzułmanów oraz terrorystów, tworzy teorie mające uzasadniać własne obawy, lęki, własne bezzasadne, subiektywne doznania i wrażenia na temat ludzi związanych lub podejrzewanych przez chorego o przynależność do jakiejś mało znanej wiary religijnej, szczególnie o obco brzmiących nazwach. Nic nie pomoże likwidacja organizacji wyznaniowej przed którą pacjent/ka produkuje lęki i obawy w irracjonalny sposób, gdyż wtedy fobia przerzuca się na jakąś inną grupę społeczną (Żydów, Rosjan, komunistów - komuchów), ludzką, w sposób nieprzewidywalny czyli zupełnie przypadkowy. Irracjonalny lęk sektofobów przed świadkami Jehowy trwa pomimo faktu, że w Polsce jest to trzecie co do liczebności wyznanie religijne, z natury bardzo pokojowe i pacyfistyczne. Po kościele katolików i kościele prawosławnym, w Polsce to kościół świadków Jehowy jest liczebnie na trzecim miejscu, jako trzecia siła religijna i to od dziesięcioleci. 

Fobie polegające na zwalczaniu sekt, kultów, herezji, iluminatów, muzułmanów, masonów, terrorystów - mogą przybierać postać społecznej psychozy połączonej z krucjatami przeciw jakiejś grupie ludności, religii czy społeczności. Dlatego na listach sekt i kultów tworzonych przez pacjentów chorych na fobię lękową są nie tylko wyznania religijne, ale wręcz firmy i przedsiębiorstwa handlowe jak Amway czy ruchy anarchistyczne, ekologiczne, kulturalne, sztuki walki jak Tai Chi, Karate, Kung Fu, Aikido, Jurek Owsiak z WOŚP i tym podobne. Przykładowo, jeśli osoba chora na fobię zobaczy w jakiejś partii politycznej lub w sklepie kogoś o kim wie, że wygląda jak świadek Jehowy czy buddysta albo islamista, zacznie z uporem maniaka, w natrętny sposób szkalować i pomawiać taką instytucję, że jest sekciarska czy sterowana przez sektę, masonerię, ‚kociowierców’, etc., a na poparcie swoich tez ma tylko irracjonalną demagogię tworzoną z lęków i obsesji. Sektofobia czy islamofobia jest dolegliwością osób o silnym podłożu lękowym, które wyraźnie negatywnie wpływa na procesy poznawcze i zdolność krytycznego myślenia. Lęk w postaci fobicznej towarzyszy wielu chorobom i zaburzeniom psychicznym, takim jak depresja endogenna (melancholia) czy cyklofrenia, zespół maniakalno- depresyjny, psychoza paranoidalna, pieniactwo (paranoja pieniacza). 

Sufizm - przyszłość islamu i ludzkości

Leczenie z fobii 


Temat zaburzeń psychicznych takich jak fobie czy paranoja powodują czasem skrajne reakcje paranoików ale też i chorych na ciężkie fobie, takie jak neofobia, herezjofobia, islamofobia, ksenofobia, kultofobia, teofobia czy sektofobia. Osoby takie często zamiast podjąć wysiłek dla leczenia siebie, atakują bądź lekarza bądź lekarstwo. Mechanizm fobii agresywnej tak działa, że pacjent zamiast leczyć się ze swoich uprzedzeń i wstrętów fobicznych do pająka, zabija pająki, zawsze gdy jakiegoś zauważy, a i dużo hałasu przy tym czyni, że pająki takie niebezpieczne i straszne są, w jego chorym umyśle jednak tylko. Pająk nic tu winien nie jest, a jedynie osoba chora na lęk przed pająkami. W wypadku fobii przed pająkami, terapia ma na celu doprowadzenie do obcowania z pająkami, obiektem własnej paniki. Najpierw poprzez rozmawianie o pająkach, oglądanie zdjęć, potem przez przebywanie w jednym pomieszczeniu z pająkami a w końcu poprzez pogłaskanie pająka i to jadowitego, czyli rzeczywiście niebezpiecznego przy nieostrożnym obchodzeniu. Fakt występowania pająków jadowitych ma tutaj symboliczny wymiar, uczy bowiem pacjenta, że to co rzeczywiście może ukąsić wymaga wiedzy jak się z tym obchodzić. Trzeba tylko wyeliminować swój chorobowy lęk i pogłaskać obiekt urojonych uprzedzeń. 

Nie trzeba ani zabijać ani panikować na widok pająka, tym bardziej na hasło, że gdzieś tam ktoś twierdzi, że jest jakaś sekta, rzekomo niebezpieczna czy islamski terrorysta. Ci, którzy o mniejszościach wyznaniowych i innowierczych emigrantach pierwsi krzyczą: sekta!, sekta!, terroryści! powinni zostać poddani terapii psychicznej w podobny sposób, analogiczny jeśli chodzi o stopień oswajania się z obiektem własnego lęku. Tym obiektem dla chorych bywają a to Żydzi (żydofobia), rabini, masoni, iluminaci, jehowi, innowiercy, islamiści, różni wschodni guru, pastorzy, uzdrowiciele, szamani, etc. Trzeba rozmawiać, oglądać zdjęcia, czytać nauki a potem trzeba w ramach terapii odwiedzić wszelkie okoliczne zbory, synagogi, meczety i aszramy czy loże masońskie, także meczety i synagogi. Pobyć tam w tych miejscach kultowych i pobyć z ludźmi, którzy tam należą. Oswoić swój lęk i wynikłe z niego chore uprzedzenia. Leczenie antykultowców, islamofobów, jednak bywa terapią długotrwałą, dłuższą niż w przypadku leczenia z lęku przed pająkami. Podobnie trzeba leczyć poprzez stopniowe oswajanie z obiektem natrętnych uprzedzeń generalnie wszystkich neofobów, antysemitów żydofobów czy ksenofobów. Trzeba też pamiętać, że pomimo prawidłowego leczenia zawsze jest pewien odsetek pacjentów psychicznych, których stan nie ulega poprawie, pomimo wysiłków lekarzy i psychoterapeutów. Niektórzy zdają się zwyczajnie chcieć być chorzy i objawy choroby eskalują, a zatem na dłuższe terapeutyczne odosobnienie zasługują. 



2 komentarze:

  1. A co zrobić, gdy pod islam podszywaja się zwolennicy manicheizmu, jak choćby wahabbici, zaś inni muzułmanie nic z tym nie robią, tylko czekają na to, co zrobi świat Zachodu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, ze ten nowy meczet w Warszawie o którym mowa w tekscie jest właśnie wahabicki.

    OdpowiedzUsuń